O wizycie w Warsztacie zdecydowałyśmy z Nez spontanicznie.
Przed rzuceniem przez nią pomysłu nawet nie słyszałam o tym miejscu – tyle nowych knajp powstaje we Wrocławiu, że czasem naprawdę ciężko jest nadążyć.
Ze względu na odgruzowywanie bloga i, wydawać by się mogło, rozpoczynanie kolejnego jego sezonu, nie trzeba było długo mnie namawiać na przejażdżkę w okolice Popowic. Mimo to warto przytoczyć argumenty namawiające do tej konkretnej lokalizacji:
Przed rzuceniem przez nią pomysłu nawet nie słyszałam o tym miejscu – tyle nowych knajp powstaje we Wrocławiu, że czasem naprawdę ciężko jest nadążyć.
Ze względu na odgruzowywanie bloga i, wydawać by się mogło, rozpoczynanie kolejnego jego sezonu, nie trzeba było długo mnie namawiać na przejażdżkę w okolice Popowic. Mimo to warto przytoczyć argumenty namawiające do tej konkretnej lokalizacji:
- stworzona w ciągu warsztatów samochodowych knajpka to nieruchomość, która sama kiedyś taką funkcję pełniła,
- dzięki temu miejsce to wyróżnia się cudownymi wielkimi oknami, super przestrzenią z rurami pod sufitem, własnym wielkim (szczególnie jak na miasto!) ogródkiem z tyłu,
- w ogródku roi się od warzyw i owoców! na ziemi leżały śliweczki, obok rosła grusza, jeszcze gdzieś tam uprawia się warzywniak – a zbiory trafiają na talerze klientów :)
- wystrój wnętrza to połączenie surowego minimalizmu (ciepłe kamienne płytki na podłodze + ceglane ściany) z trendami (niby-retro mebelki, ale wyjątkowo nie wyglądające jak psy z gardła wyciągnięte, bo zadbane i eleganckie),
- no i kwiatki na stołach umieścili raz w kubeczku, raz w wazoniku ze słynnej zastawy porcelanowej Biała Maria.
To wszystko sprowadza się do niesamowicie ciekawej przygody – prawdy i luzu.
Warsztat od strony ulicy Niedźwiedziej.
Na wejściu witają nas roślinki.
Wielkie industrialne okna.
Neza wykonująca gest "co tu wybrać" nim zauważyłyśmy, że zmieniane często menu wypisane jest na tablicy przy barze, a karteczki które nam zostawiono przy stoliku to bardziej cennik mówiący ryba - tyle a tyle złotych, zupa – tyle i tyle, mięso - taka kwota. O.
Industrial złamany roślinkami robi robotę.
Barek z wiszącą nad nim tablicą przypominającą przeszłość Warsztatu :-)
Super duper dobra lemoniada – taka w sam raz słodka – kwaśna – gorzka.
Też mają.
Ogródek z drzewkami owocowymi, ścieżkami, nieco podeschniętą przez ostatnie susze trawą i przyjemnymi stolikami DIY ze starych opon :-)
Warsztat od tyłu :-)
Nasz wybór padł na dorsza na kremie z zielonego groszku z ogórasem, kalarepką i odrobinką zieleniny. Domówiłyśmy do tego porcję ziemiaków (na drugim planie).
Werdykt nasz jest następujący: dorszyk i krem były super smaczne, kalarepka z natury jest twardzielem, więc serwowanie jej w dość dużych kawałkach nie ułatwiło nam uporania się z nią (można ją podać w mniejszych kostkach albo po japońsku – w formie niteczek). Ogórek był ok. A ziemniaki… były dziwne. Kwaśne? Suche? Dziwne. To nie jest kwestia złego przygotowania ich, ale raczej ich właściwości. Może to jakaś sypka odmiana lepsza na kopytka niż side dish?
W międzyczasie dołączyła do nas Ania. Zamówiła szarlotkę, która była większa od talerza, na którym ją podali i podobno była dobra :-)
JEDZENIE OOOOo
WYSTRÓJ OOOOO
OBSŁUGA OOOOO
POD KĄTEM WYMAGAŃ ŻYWIENIOWYCH OOOOO (każdy tam coś dla siebie znajdzie, for sure)
ceny: średnio
= 0,95