The Mexican (Wrocław)

13:06

Kiedy Michael zasugerował nam wizytę w The Mexican przy Szewskiej, stwierdziliśmy że kuchnia tex-mex nie jest przeznaczona dla dwuosobowych wypadów na miasto i zabraliśmy ze sobą Alkusa. Prawda jest taka, że już od dłuższego czasu próbowaliśmy wyciągnąć go ze sobą na obiad, ale dopiero kuchnia meksykańska zdołała przekonać go do przyjęcia zaproszenia :) Takim oto sposobem zeszłą, jakże upalną, niedzielę spędziliśmy w samiuśkim sercu miasta.

Zacznijmy od tego, że the Mexican było pierwszym miejscem tak obleganym przez klientów, że musieliśmy poczekać aż zwolni się stolik. Jasne, pogoda na pewno miała na to wpływ, ludzie zaczynają egzystować poza domem i w mieście robi się po prostu tłoczno. Zima przyzwyczaiła nas do tego, że gdziekolwiek nie pójdziemy, miejsce zawsze się znajdzie ;) A tu taaaka niespodzianka. Gdy już zasiedliśmy przy stoliku tuż obok baru, naszą uwagę zwróciły genialne żyrandole z butelek po piwie Desperados. Do tego dochodzi jeszcze napis nad drzwiami "the customer is always wrong", porozwieszane wszędzie plakaty "wanted!" ze zdjęciami klientów, pseudo-piñata na wejściu i maryjki na ścianach :) Z głośników muzyka dudniła na tyle głośno, że musiałam krzyczeć do siedzącego obok Papstera, ale dzięki luźnej południowo-amerykańskiej atmosferze nie miałam z tym problemu :)

Zaczęliśmy od entrada w postaci papryczek jalapeno wypełnionych serem i pokrytych panierką, do których dołączono salsę i - po prostu - śmietanę. Tak, były hot, ale bardziej w kontekście gorąca, które  z nich buchnęło po przegryzieniu aniżeli poziomu ostrości (choć może to ja jestem spaczona, bo dla mnie jalapeno nie są pikantne, a po prostu kwaśne jak takie lepsze pikle :)).

Z Papsterem zamówiliśmy sobie ostre fajitas - ja con carne (wołowina), Papster de cerdo (wieprzowina). Zabawy z zawijaniem było co niemiara, a że moim mottem życiowym jest "I like to eat and I eat like a pig", bardzo przydały się wręczone nam wcześniej przez kelnera jednorazowe śliniaki :)  Mimo że na jedno danie przypadają tylko trzy małe tortille i wydawać by się mogło, że to mało, taka ilość w zupełności wystarczyła nam, żeby najeść się do syta.

Alkus natomiast zamówił "Mix Mex", składający się z grillowanych żeberek, pieczonych skrzydełek, chili con carne, jakiejś sałatki, która wspólnego z meksykiem miała tyle, co kukurydzy w sobie i wszystko dopełnione ziemniakiem zapieczonym pod serem. Kości kurczaka wysuwały się ze skrzydeł bez najmniejszego oporu, co zdawało się być najpiękniejszym widokiem, jaki Alek widział w swoim życiu. Żeberka były miękkie, z zewnątrz chrupiące - tak samo zresztą skrzydełka. Widać było, że Alkus nie pożałował decyzji o dołączeniu do nas przy okazji tego obiadu :)

Podsumowując, the Mexican swoim klimatem niekoniecznie przywodzi mi na myśl granicę Teksasu z Meksykiem, niekoniecznie urzeka mnie tak, jak robi to kultura meksykańska z całym swoim folklorem,  a muzyka dobiegająca z głośników mogłaby być mniej tandetna, bo Jennifer Lopez i Mexico łączy tylko nazwisko (she's a NYC girl, for fuck's sake!). Ale, ale, ale! Jest to knajpa jak najbardziej komercyjna, nastawiona na entertainment (mają w menu pozycję, po której zamówieniu z kuchni przybiega zorro serwując klientowi danie…) i jest to wykonane w bardzo amerykańskim stylu, choć bardziej północno-amerykańskim. Jeśli ktoś nie popiera takich założeń, bedzie się tam czuł niekomfortowo. Ale jeśli ktoś, tak jak my, ma to w dupie i chce zjeść smaczne dania dla mięsożerców, a do tego nazajutrz podcierać piekący tyłek - lokal jak znalazł :)

Alkus oblizujący palce i wciągający cieknącą z głodu ślinę :D

Alkus zacierający ręce przed posiłkiem, na pierwszym planie moja fajita

Fajita con carne z lotu ptaka (na pewno sępa!)

Papsterowe con cerdo oraz miska z wodą do mycia paluszków :)

Alkus już po posiłku, który czuł się wtedy jak podczas dia de los muertos :(

Talerz opędzlowany przez polskiego kowboja :)


It's time to sum up!
JEDZENIE OOOOo
raj dla mięsożerców

WYSTRÓJ OOOoo
głośna kiczowata muzyka na minus, Maryjki na ścianach i żyrandole na plus!

OBSŁUGA OOOoo
strasznie dużo szklanek lądowało na podłodze

CENY: średnio - ani tanio, ani drogo

PODSUMOWUJĄC: 0.67


The Mexican


You Might Also Like

0 comments

Polub na Facebooku!